środa, 31 marca 2010

Mucha

Dzień rozpoczął się muchą.
Pierwsza mucha wiosny nie czyni,
lecz śmiało staje w konkury z wentylatorem.
Miękkimi łapkami rozgarnia jego szum.
Przyglądam się sobie nad ranem:
jestem taka pełna obietnic, co do dnia.
a ten dzieje się tak, jak mu wygodnie.
Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o swoich planach.
Woody Allen uśmiecha się znacząco.



" w dzień powszedni zamiast w święta
otwierają swoją duszę
jest naiwna i wrażliwa
miewa dłonie spracowane..."

wtorek, 30 marca 2010

***

Spokojne nieczekanie
czas zamknął
w skrzypieniu schodów

Listy biegną w jedną stronę
nietknięte
czerwienią skrzynek

Pogodne noce
wyszły na próg
spragnione chłodu

Znowu
bywam
sobą

poniedziałek, 29 marca 2010

Archiwum

Marzy mi się niespieszność. Taka między półkami pełnymi książek.
Przechadzka między słowami, pełna niedomówień i niedoczekań.
Zbieranie chwil miękko-spokojnych na wszystkie późniejsze, zabiegane czasy.
Miga mi życie. Coraz częściej i dokładniej świeci po oczach mijaniem.
Marzy mi się fotel, cokolwiek bujany, herbata malinowa i ciepłe światło lampy, rzucające miękkie cienie na drewnianą podłogę.
Marzy mi się czas ukryty między łódkami dłoni. Od ciebie do mnie. Nie dalej i nie bliżej. Tak w sam raz. Na jedno, długie spojrzenie, gdy świat przestaje istnieć. I pomiędzy nie ma nic. Czas użyźniony spełnieniem. Ramiona czasu bezwiednie zarzucone za głowę. Delikatny kontur pełno-szczęśliwych ust. Marzy mi się. Rzadziej śni.


*Biegam między wspomnieniami. I psuję. Między inni zepsułam nagłówek. Ciekawe, co dalej? (Udało się przywrócić nagłówek.Może nie będzie tak źle?)

Lirycznieję

Gubię entuzjazm.
Zaczynam kalkulować, zasłaniać się bólem głowy, wygładzać pragnienia.
Czasem tęsknię za tupotem małych stóp.
Nazbierałam trochę żalu, a teraz patrzę jak się przelewa z oczu do rąk.
Nic się nie stało.
Czas lirycznienia.


- Lisa Gerrard

niedziela, 28 marca 2010

Na starość

Samotność kocha parapety
i miękkie poduszki,
którym opowiada przez szybę
za szybkie mijanie.
Na starość sprawię sobie kota,
bym miała komu patrzeć w oczy.

Czas letni

Dopiero wstałam.Za oknem słońce próbuje oświetlić rozkopaną ziemię na terenie starego przedszkola. Z dawnego miejsca został tylko modrzew.Spoglądam na zegarki-każdy z nich woła inną godziną.Tylko komputer ogłasza z pewnością Tego, który się nie myli: wstałaś prawie w południe. No to co? Zaglądam z korytarza do kuchni-moje dziecko uparło się na samodzielną jajecznicę. To proste, na pewno mu się uda. Lubi ją tak samo jak ja maksymalnie wysmażoną. Tu nie ma miejsca na jajeczny luz.
Żyję już wolnym. Jeszcze tylko dwa razy hospicjum, jedna wizyta w ośrodku rehabilitacji i 10 etatowych godzin.
Idę poustawiać zegary na wiosnę.

sobota, 27 marca 2010

Staw

Nad stawem obudziły się przylaszczki.Tylko szczupak rozbójnik nie doczekaj tej wiosny. Zima mu zaszkodziła. Staw nadal żyje. Płotki odetchnęły z ulgą. Samo życie.

piątek, 26 marca 2010

Sny

Trzymam cię za słowo,
a ty spacerujesz ledwie musnąwszy mnie metaforą.
Gdy obnażam siebie ze snów jestem sobą, tylko inaczej.
Bo któż powiedział, że żyję? A może mi tylko się zdaje?
W dużym przezroczystym kubku rozrabiam poziomkowy kisiel.
W kuchni pachnie lipcem.
Za oknem kot rozdzierająco wyznaje miłość.
Uśmiecham się w ciemność.

środa, 24 marca 2010

Gorączka

gdy tęsknię
twoje oczy są ładniejsze
a ja od wczoraj
błekitnieję deszczem
nim miniesz mnie
pozwól nasycić się
niemówieniem


- Dziś Eva ma gorączkę.

poniedziałek, 22 marca 2010

Rosja 1980




Widziałam moskiewskie ulice
rozlane w szerokie pasma rzek.
Z okna hotelu jak pałac kultury
odprowadzałam małe dziewczynki
z lodami na patykach.
Był osiemdziesiąty rok
i tak niewiele miałam w głowie.

W Leningradzie chciałam być królewną.
Z upodobaniem przyglądałam się
zielonej fasadzie Ermitażu,
a potem za sprawą ojca
dwie kopiejki utopiłam
w nadnewskiej fontannie.

Tak niewiele pamietam:
sliwocznoje marożenoje,
dworce jak pałace,
stacje metra jak sale balowe,
Plac Czerwony,
Bursztynowa Komnata,
której nie było.
Rosja smakowała lodem.

niedziela, 21 marca 2010

Nadopiekuńczość

Kobieta 35 lat, wypadek samochodowy, uraz mózgu. Przez dwa miesiące, które upłynęły od wypadku, rodzice nie powiedzieli jej, co się stało?
-To nasza mała Wioletka- mówi ojciec.
35-letnia Wioletka z ogoloną głową (po operacji mózgu) patrzy nierozumiejącym wzrokiem na świat.
- Jak pani na ma imię?
- Agnieszka -szept
- Powiedziała Agnieszka? Ona ma na imię Wiola.
Ojciec uśmiecha się z zakłopotaniem.
- Kim jest Agnieszka?
- To jej koleżanka.
- Może pani tu przeczytać, pani Wiolu?-pokazuję napis pod fotografią.
Widzę, jak mruży oczy.
- Czy pana córka nosiła okulary?
-Tak, ale Wioletka nie lubi ich nosić.
Wioletka patrzy na mnie jakby cały jej świat się zawalił, a ona nie wie, dlaczego? Wiolety tu nie ma. Niewidzącym wzrokiem patrzy przez ścianę. Ojciec naciąga zsuniętą przed chwilą przez Wioletę skarpetkę. Wioletka milczy.

sobota, 20 marca 2010

Arytmia

zasypiam w tobie
jeszcze po śladach łez
możesz trafić
do piekła które rozsiadło się
w przedsionku
arytmią tłumacząc
sens oddzielenia

piątek, 19 marca 2010

środa, 17 marca 2010

Zamyślenia

Zastanawiam się, ile jest logiki w przeniesieniu pacjenta walczącego z afazją z sali, którą dzielił z osobami bez problemów z mową, do sali z dwoma łóżkami, w tym jednym zajętym przez człowieka, który nie odzywa się ani słowem? Całe jego życie toczy się za oknem, w stronę którego leży zwrócony, i w jego głowie. Były policjant. Udar.
Dziś, gdy szłam do hospicjum, Pan Zenon wesoło machał mi przez okno nowej sali. Zapytałam: dlaczego przenosiny? Nie wiem-odpowiedział.
Z człowieka skazanego na śmierć staje się na powrót człowiekiem, który starannie walczy o życie. Wcześniej leżący z potężnymi odleżynami…dziś porusza się coraz sprawniej o kuli.I coraz lepiej idzie mu mówienie. Bywają dni, że jest trudniej. Dziś było słonecznie-mimo padającego za oknem śniegu. I "cholera" wyszła na uśmiechu. Cieszy mnie ta "cholera", bo wcześniej było mało eleganckie słowo na k...
Ciekawa jestem, czy przyjdzie mi się zmierzyć z afazją byłego policjanta? Decyzja należy do Dyrektorki.

wtorek, 16 marca 2010

Jej chmurność

Wiem, że niektórzy z Was kochają się w niebie.
National Geographic organizuje fotograficzny konkurs.Jeszcze do 6 kwietnia można zgłaszać swoje prace.[klik]
Jej chmurność jest wniebowzięta.

Wiosna, gdzieżeś ty?

Jeszcze wam pokażę -wygraża zima.
Nocą przykryła ziemię dziesięciocentymetrową kołdrą.
Do torebki wrzucam zmiotkę, tę kuchenną.
Samochodowa, kilka dni temu, dokonała żywota wiosnę przeczuwając. Zima chichocze w mufkę.
Wtorek wygląda coraz lepiej-nad fabryką wstaje leniwe słońce.
Z parapetu kot sąsiadów uwodzi mnie milczeniem.
Dziś przeproszę garaż.

Nowe okrycie - Rosa Passos:

poniedziałek, 15 marca 2010

Krytyk

zwyczajnie boję się
słów wydanych na żer
krytyków blogopiszących
którzy w krótkich przebieżkach
oddechu nie tracąc
ścinają głowy stalówkom
nakazem niepisania

niedziela, 14 marca 2010

Momenty

Rozeszło się niebo i dziurą w całym woła nic.
Dziwisz się milczeniu,
jakby świat kiedykolwiek zapowiadał wieczność.
Kim będzie, gdy zgubisz się między nienapisanym?
Daleko od nieba padają momenty małego boga.

piątek, 12 marca 2010

Uporczywy zapach

Gdy wchodzę na oddział przyłapuję się na tym, że zaczynam zasłaniać usta i nos. Co dwa metry na korytarzu zawieszono automatyczne odświeżacze powietrza.Gdy świeci słońce korytarz wybucha zapachami, które być może w mniejszym stężeniu byłyby do przyjęcia. I kto kupił taki zapach? Słodki jak lilie…kojarzy mi się z domem pogrzebowym…
Dziś, gdy tam weszłam, przekonałam się, że nie tylko ja nie lubię tego zapachu-ktoś przystawił krzesło tak, by drzwi się nie zamykały…
Gdy wróciłam do domu przyniosłam ze sobą ten zapach na kurtce.
Jutro pranie.

Pisanie

Pisanie jest jak błysk w ciemnej piwnicy: jednocześnie oświetla drogę i poraża. Masz wrażenie że wpadniesz na ścianę i jednocześnie szukasz tego światła, bo bez niego błądziłbyś cały czas po omacku.
Gdy piszę, porządkuję siebie.


- "ja chciałbym być poetą...nie trzeba wcześnie wstawać rano"

czwartek, 11 marca 2010

Apex

Pochowałam książki,
smutne allegro
woła nowym hasłem
Jak to się wymawia, panienko?
- słownik wymowy raz!
Patrzę jak samolot
zawisa na czubku języka
wywieszonego niepotrzebnie
(skrzywienie zawodowe)
Kiedyś patrzyłam na transparenty
- wtedy byłam poszukiwaczem prac
chorym na tablice wyrastające na poboczach
Dziś ćwiczę apex i cierpliwość


* dziś z półki bibliotecznej pewną ręką ściągnęłam Coelho. Dawno go nie czytałam. Chcę zobaczyć, czy zmienił pisanie? Lubię go za Weronikę i za Usiadłam... Nie przeszłam Zahira, ani Jedenastu minut... Zmykam do łóżka. On czeka.

środa, 10 marca 2010

Marcowe mrozy

na skraju mnie
przysiada zwątpienie
strojne w twoje spojrzenia
do wiosny im się spieszy
a tu za oknem marcowa szadź
i minus dwanaście
słońce nad fabryką
uśmiecha się tajemniczo

wtorek, 9 marca 2010

Tak

Czy pan nie widzi?
Zamknięte
niech pan zamknie drzwi
z drugiej strony
serca



- Anna Jantar


* Ciasne rzędy głosek w mojej głowie. Czy to już szaleństwo?

poniedziałek, 8 marca 2010

Senność i ja

- Gdy tylko zamkniesz oczy, to zasypiasz- mówi mój syn.
I po chwili dodaje:
- Musisz uważać, gdy mrugasz.
Odkąd pracuję w trzech różnych miejscach, coraz mniej mam czasu na popołudniowy sen.
Jestem niemożebnym śpiochem.
Zawsze w takich momentach przypominają mi się słowa mego kuzyna:
Ile to można spać?Boki cię nie bolą???

Dzień kobiet w hospicjum

Gdy weszłam na oddział ktoś mocnym, czystym głosem śpiewał "Białego misia". To był koncert dla pacjentów i ich rodzin.
- Wszyyystkieego doobrego
Pan Zenon uśmiecha się i wręcza mi małe zawiniątko.
Robi mi się niemożebnie na sercu.
Na stolikach w każdym pokoju, w którym mieszkają kobiety zakwitły różowe róże. Świeżutkie, wstawione w ładne wazoniki. Tyle kwiatów, ile osób w pokoju.
Życie przeciwko śmierci.

niedziela, 7 marca 2010

Po drodze

Miewam się dobrze
jak tylko miewać się może
ktoś na drodze w maj.
Nie mów mi o sukienkach
jeszcze do nich, jak do wina,
nie dorosłam.
Przymierzam się w katalogach
- wydaję rozsądnie marzenia.
Może po drodze do ciebie
latawce dobrych myśli
zwrócę wiatrowi?


- "Niech moje serce kołysze ciebie do snu..."
- Krystyna Prońko

sobota, 6 marca 2010

Opowiadaj

opowiadaj nim cisza
makiem zasiana zakwitnie czerwienią
ust złożonych w interwały
a potem
wybuchnie imieniem tej
która sny kradnie
i za nic ma zieloność oczu
rozbieganych tęsknotą
opowiadaj siódme niebo
nim skończy się
za progiem nieboskłonu

piątek, 5 marca 2010

Wielkookie zdziwienia

gdy mnie nie ma
zbieram wielkookie zdziwienia
pełne miejsc w których będę
nim ciekawość się wypali
spotkasz mnie w białym wierszu
o krok od nieba żal mi było
róż co przestać być miały
cóż za samolubność
szybkim spadaniem pozbawić je życia

Trzeba zniknąć

Trzeba zniknąć by móc wrócić w śmiech I odpustowe korale  Trzeba zniknąć By znów zacząć mówić I innym rozdawać codzienność