czwartek, 22 października 2009

Niewiadomoco

Coraz częściej jest we mnie czekanie na niewiadomoco.
Jestem przerażona spokojnym marnotrawieniem dni.
Czy przychodzi taki czas, gdy już się nie czeka?

9 komentarzy:

  1. Przychodzi, ale to czas poza przestrzenią i poza czasem. Na co dzień raczej niedostępny :)
    I dobrze, bo cóż byśmy robili bez tej niepewności...

    OdpowiedzUsuń
  2. mam nadzieję, że tak.
    nie chcę czekać już

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiadomoco, poco? ...więc rączki do Boga złóż.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że dla mnie taki czas nie nadejdzie, chyba warto czekać...

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem przewrotnie:
    Zamiast czekać trzeba samemu ruszyć. Co ma przyjść, przyjdzie. Zapewne samo i niespodziewanie. "Niewiadomoco" lubi zaskakiwać i czas i miejsce. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. każdy trawi dni po swojemu
    na nic nie czekać to musi być cudny stan
    hi hi
    pozdrawiam
    R

    OdpowiedzUsuń
  7. ...im bardziej czekam na coś...tym bardziej to nie przychodzi...a jak przestaę....zjawia się.......ale nie umiem nie czekać...i chyba nie chcę umieć :).....

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyli tak naprawdę, Latarniku, ten czas nigdy się nie kończy. Tego się obawiałam.Pozdrawiam:)

    Joasiu, to niewiadomoco było takie na przekór, bo mam wrażenie, że nie czekać to nie żyć. Czekamy na urlop, na pierwsze słowa, na miłość, na zdrowie, na Nowy Rok...Sama już nie wiem...


    Airborne, ale jeśli Bóg daleko ode mnie, wtedy co?


    Radio Terrorze, mam wrażenie, żę u Ciebie czas ten nadchodzi...Widziałam ładne wspólne fotografie:)

    Tercybidesie, ba! I czasem głośno robi: a kuku!;)

    Rafale, moje trawienie ostatnio jakiś takie dziwne: niby się wlecze, a jakby gnało do przodu...


    Maju, :)))Skąd ja to znam, gdy nie czekam, gdy odpuściłam to zwykle zjawia się...ale TO czekanie jeste czekaniem dziwnym...

    OdpowiedzUsuń
  9. Bóg jest w nas, każdy ma swego, stworzonego (przystosowanego) do indywidualnych potrzeb.
    Jeżeli żyje wedlug stworzonych i przestrzeganych przez siebie zasad, żyje pogodzony z sobą, bez niepotrzebnych buntów na otaczającą rzeczywistość. Bóg to my!!! Bóg to nasze wewnętrzne przekonania, każdy może mieć inne.
    Przynajmniej "ja" jestem dla siebie Bogiem.
    Dla przyrody-przyroda.
    Dla wszechświata-wszechświat.
    Wszystko podlega jednemu Bogowi, tym Bogiem
    jest siła, która utrzymuje wszystko w nieustannym stanie przemian.
    Rozszerza lub skupia.
    My, jesteśmy niczym więcej, jak materią przekształcaną. Nawet nasze myśli, odczucia to
    tylko przekształcanie. Nie ma nic potężniejszego (wszechogarniającego).
    "Symphony in blue" - for You.

    OdpowiedzUsuń

Jesteś.To wystarczy.

Oczekiwanie

dziś nad ranem zastukał sierpień  gdzieś nad miastem w krzyku syren dzieje się historia  oczekiwanie nie smakuje najlepiej  ma duże oczy i c...