Tyle zieleni. Tyle zachwytu.
Przymykam między majowymi dniami.
Ach, jakie zimne wędrowanie!
W leśnych pierwiosnkach jest ciągle obietnica przyspieszonego oddechu.
Póki co dłonie zacieram.
Coraz więcej śniąc, coraz mniej jestem wyspana.
Trzeba zniknąć by móc wrócić w śmiech I odpustowe korale Trzeba zniknąć By znów zacząć mówić I innym rozdawać codzienność
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jesteś.To wystarczy.