Za oknem wiatr otula zmoknięte parasolki,
przeciwdeszczowe płaszcze szeleszczą logopedyczną zgrozą,
a ja lipę mam w
dużym kubku i wierzę w moc babcinych sposobów na przeziębienie...
Jest pięknie, tak jesiennie i kasztanowo...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
Tak, na kasztany trzeba uważać.
OdpowiedzUsuńMożna poczuć się stukniętym;)
UsuńDelikatnie mówiąc.
Usuńteż mam lipy smak i zapach w dużym kubku, na przemian z malinową herbatką, początek jesieni z przeziębieniem w tle. Kiedy wracam z pracy, przechodzę obok kasztanowców, ale po 15 kasztany już wyzbierane, do skupów odnoszą wiadrami :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i jesiennie :)
Witaj, Zielonooka. Jak dobrze móc Cię czytać:)Uwielbiam kasztany i jutro mam zamiar wybrać się na polowanie po 16-liczę na deszcz i wiatr - rzadko tamtędy chodzą dzieci))
UsuńPamiętaj o kaloszach.
OdpowiedzUsuńTomek:* jeszcze się nie dorobiłam:)))
Usuń