niedziela, 19 lutego 2012

Senny Leon

Leon dziś ma wychodne. Niedługi spacer do łazienki i jest już w tropikach. Mruży oczy i cicho mruczy. Mruczenie brzmi tylko w mojej głowie, ale ja to wiem. Ciepły deszcz obmywa jego ramiona, plecy, pośladki. Dobrze mu. Wraz z drobinami kurzu spływa to, co gromadziło się niepotrzebnie. W drodze na miejsce sennym wzrokiem obrzuca fikusa, który gubi liście w oczekiwaniu na wiosnę i który jest pół na pół z wahania nad wyglądaniem wiosny: jedna gałąź wypuszcza młode pędy, druga zrzuca liście. Głaszczę Leona po wygiętych plecach, a ten z nadzieją w oczach patrzy na mnie - nie chce jeszcze wracać na komodę. Zostawiam go na parapecie, coraz szerzej otwartej oczy podziwiają śnieżną zawieruchę za oknem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jesteś.To wystarczy.

I tak

 Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...