środa, 28 kwietnia 2010

Ze snu

Zasypiam i niema spaceruję snem,
w którym żwirowe uliczki uśmiechają się
bezsilnością pełną nieczekania.
Turkot kółek walizek podróżnych
rytmicznie wyśpiewuje echa odbijające się
od zazdrosnych okien kamienic.
Mężczyzna z aparatem obiektywu skierowanym wprost na siebie
uwiecznia pochód młodości, która przechodzi mimo.
Gargulce pokazują go sztywnymi palcami,
tylko gołębie podchodzą ufnie do rąk
zbierając świeżo zmieszany spokój i wyrzuty sumienia.
Sekwencyjnie strzela migawka:
gdy jutro ptakiem będziesz,
nie zapomnij odwiedzić rynku.

6 komentarzy:

  1. Coś tu się chyba zgubiło pomiędzy jednym a drugim...
    Pełnia. Wszędzie niepokój...
    Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  2. Evo, jak dobrze, że księżyc mi sprzyja. Zasłonię się pełnią.
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy jutro ptakiem będę
    zapomnę wszystkiego,
    by móc z ufnością
    jeść z czyjejś dłoni.

    słodkich snów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. pięknie mi z Twoim słowami, nawet gdy w nich jest smutek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niech ten dzień mężu Mistrza perfekcyjnie Cię rozpieszcza:)


    Holden, przytulam.W Twoich ostatnio też więcej smutku.A może czekania?

    OdpowiedzUsuń
  6. .....ufność piękna.......

    OdpowiedzUsuń

Jesteś.To wystarczy.

I tak

 Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...