Zasypiam i niema spaceruję snem,
w którym żwirowe uliczki uśmiechają się
bezsilnością pełną nieczekania.
Turkot kółek walizek podróżnych
rytmicznie wyśpiewuje echa odbijające się
od zazdrosnych okien kamienic.
Mężczyzna z aparatem obiektywu skierowanym wprost na siebie
uwiecznia pochód młodości, która przechodzi mimo.
Gargulce pokazują go sztywnymi palcami,
tylko gołębie podchodzą ufnie do rąk
zbierając świeżo zmieszany spokój i wyrzuty sumienia.
Sekwencyjnie strzela migawka:
gdy jutro ptakiem będziesz,
nie zapomnij odwiedzić rynku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
Coś tu się chyba zgubiło pomiędzy jednym a drugim...
OdpowiedzUsuńPełnia. Wszędzie niepokój...
Uściski.
Evo, jak dobrze, że księżyc mi sprzyja. Zasłonię się pełnią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
Gdy jutro ptakiem będę
OdpowiedzUsuńzapomnę wszystkiego,
by móc z ufnością
jeść z czyjejś dłoni.
słodkich snów :)
pięknie mi z Twoim słowami, nawet gdy w nich jest smutek.
OdpowiedzUsuńNiech ten dzień mężu Mistrza perfekcyjnie Cię rozpieszcza:)
OdpowiedzUsuńHolden, przytulam.W Twoich ostatnio też więcej smutku.A może czekania?
.....ufność piękna.......
OdpowiedzUsuń