Rozkładam przed sobą karty, a w głowie mi dudni: tarot to nie zabawa!
A ja lubię śliskość ich znaczeń, która wymyka się z rąk. Prostokątne koszulki skrzętnie skrywają drugie dno przed adeptem. A więc łapię to, co oczywiste, a one śmieją się nieszczerze. I ja to wiem, jednak nadal gramy w odwieczną grę: sen mara - Bóg wiara.
A jutro Wawel rozkrzyczy się dźwiękiem Zygmunta. Miałam już zapominać, wygładzać smutki, lecz przeczytałam o tu, u Szeptaka[klik]... I znowu spaceruję Krakowskim Przedmieściem. Odkrywam w sobie nowe pokłady znaczeń. Symbolizm plastikowych worków...
"Oszczędźmy słów"[klik]
A w powietrzu wisi chmura wulkanicznego pyłu. Jak całun...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
głowa szumi słowem Marysi Peszek...
OdpowiedzUsuńczarny worek trupów w bród
koniec świata umarł Bóg...
Tarot jak zawsze wieloznaczny..
OdpowiedzUsuńPodoba mi się całun z wulkanicznego pyłu...
Pięknie porównałaś tę wielką czarną chmurę popiołów do całunu okrywającego tragedię
OdpowiedzUsuńA , chyba tego nie znałam?
OdpowiedzUsuńLatarniku, rzadko go wyciągam, ale czasem mi się zdarza...
Kate:))