Trzymam cię za słowo,
a ty spacerujesz ledwie musnąwszy mnie metaforą.
Gdy obnażam siebie ze snów jestem sobą, tylko inaczej.
Bo któż powiedział, że żyję? A może mi tylko się zdaje?
W dużym przezroczystym kubku rozrabiam poziomkowy kisiel.
W kuchni pachnie lipcem.
Za oknem kot rozdzierająco wyznaje miłość.
Uśmiecham się w ciemność.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
Bardzo ładne, sugestywne i inspirujące.
OdpowiedzUsuń..ech........cieplutko.....
OdpowiedzUsuńpoziomkowy kisiel... mniam:)
OdpowiedzUsuńI jeszcze nazwa etykiety - Witkacowskie i z polotem :)
OdpowiedzUsuńkisiel i lipiec - podobnie to czuję, ale patrzę w zachmurzone niebo...
OdpowiedzUsuńale zanim lipiec...to przecież jeszcze maj nas czeka...zapach kwitnących jabłoni, konwalie, czeremcha...
OdpowiedzUsuńZapomniałam o kisielu...a przecież kiedyś to najulubieńszy smak dzieciństwa, smak czasów, kiedy słodycze były na kartki, a ten kisiel gdzieś zawsze można było kupić...i potem to była osłoda dni w internacie :)
Chyba zaraz polecę do sklepu :) i wiesz, dzięki tym słowom też czuję się muśnięta metaforą...cuuuudne!
Kopaczu, niech słuzy Inspiracja.Ach łaskawyś:))
OdpowiedzUsuńMaju, poziomkowo:)))
Ida, gdy myślę poziomki, widzę konkretny las i znajoma ścieżkę:)))
Holden, a u mnie choć dzisiaj wiatr szarpie niemiłosiernie, to pachnie wiosna jest cudnie-mimo ze właśnie przed chwilą zaczęło padać:))
Zielonooka, niech służy podniebieniu i głaszcze duszę dobrymi wspomnieniami:)))