Gdy weszłam na oddział ktoś mocnym, czystym głosem śpiewał "Białego misia". To był koncert dla pacjentów i ich rodzin.
- Wszyyystkieego doobrego
Pan Zenon uśmiecha się i wręcza mi małe zawiniątko.
Robi mi się niemożebnie na sercu.
Na stolikach w każdym pokoju, w którym mieszkają kobiety zakwitły różowe róże. Świeżutkie, wstawione w ładne wazoniki. Tyle kwiatów, ile osób w pokoju.
Życie przeciwko śmierci.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
W takim miejscu Dzień Kobiet jest dniem nadzwyczajnym....
OdpowiedzUsuńżycie przeciwko śmierci - to wspaniałe, poetyckie "hasło" wieńczące Twoje słowa, zmagania.
OdpowiedzUsuńPięknie....:)
OdpowiedzUsuńRybiooka, to było niesamowite...te róże w każdym pokoju...były naprawdę niezwykle. Ktoś miał świetny pomysł...
OdpowiedzUsuńHolden, czymś trzeba straszyć tę śmierć...
Margo, Ido... zostawiam uśmiech:))