piątek, 16 września 2016

CU-daczne stany

Znowu dopadł mnie mój CU-dak.
Każdy dzień ma posmak ciut gorzki, jak to z lekami bywa.
Ciągle wierzę, że uda mi się wymknąć chorobie z rąk, choć wiem, że ona nieuleczalną, póki co.
Szybko kładę się do łóżka i naszprycowana tramalopochodnymi świństwami zapadam w dziwny letarg. Czas przechodzi obok.
Dobrze, że to weekend.
Zaruśka wróciła z wczasów.
Jest do kogo zagadać.

sobota, 10 września 2016

Zaklinanie

uprowadzasz mnie życie w rejony ciut senne
rany leczysz łagodnym dotknięciem
czasu nie zawróci żadne spojrzenie zakochanych oczu
wywracam na drugą stronę  twoje słowa
mglistym porankiem przelatują tuż nad twoim łóżkiem drogę wskazując
miewam się pogodnie mówisz
dotykam twoich oczu i coraz wyraźniej widzisz znajomą ścieżkę
zaklinanie codziennie wychodzi nam coraz składniej

sobota, 3 września 2016

Deszczowa noc

Potykam się o lenistwo, a one, w poprzek łóżka rozciągnięte,
szczerzy zęby.
Byle do wiosny, dziecko, byle do wiosny - cedzi.
Rozkosznie mi w jego objęciach.
Sobota szumi deszczem.

Trzeba zniknąć

Trzeba zniknąć by móc wrócić w śmiech I odpustowe korale  Trzeba zniknąć By znów zacząć mówić I innym rozdawać codzienność