płoszę wątpliwości
szybkim ruchem dłoni razem z grzywką spadająca na oczy odrzucam w kąt czarnopisy
jest we mnie spokój który karmię truskawkami
ogrzewam gorącą zieloną herbatą
wybuchają we mnie kolory
w sklepie rozglądam się za błękitami, soczystą zielenią i wszelkimi odcieniami fioletu- od tego rozmydlonego chorego na anemię do tego nasyconego furią
kiedyś moja szafa była czarno-biała z przewagą czerni
dziś coraz więcej w niej barw i dobrych chwil poupychanych między wieszakami
codziennie powtarzam sobie jak mantrę
ja to mam szczęście a ono się uśmiecha
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
dobrze mieć w garści takie dni, prawda?
OdpowiedzUsuńriv.
Uśmiech mi wcisnęłaś na usta. :)
OdpowiedzUsuńAmbre,mam nadzieję , że nie bolało;)
Usuńżeby można się było ubrać w nastrój jak kolor...i tak łatwo jak kolor go wybrać:)i już się zastanawiam jak by wyglądał nastrój hm.. amarantowy?albo indygo?
OdpowiedzUsuńdobrej nocy
A ja tam wierzę, w moc kolorów. Dzień dobry, Gałązko:)
UsuńLubię, jak piszesz takie rzeczy :)
OdpowiedzUsuńAle lubię też, może nawet bardziej, kiedy prozujesz :)
Kocie, toż to sama proza ;)
UsuńAle wierszowa, ino nierymna ;)
UsuńAno, z rymów to ja umim ino częstochowskie;)
OdpowiedzUsuńPokaż ;)
OdpowiedzUsuń