środa, 6 czerwca 2012

Uśmiech

płoszę wątpliwości
szybkim ruchem dłoni razem z grzywką spadająca na oczy odrzucam w kąt czarnopisy
jest we mnie spokój który karmię truskawkami
ogrzewam gorącą zieloną herbatą
wybuchają we mnie kolory
w sklepie rozglądam się za błękitami, soczystą zielenią i wszelkimi odcieniami fioletu- od tego rozmydlonego chorego na anemię do tego nasyconego furią
kiedyś moja szafa była czarno-biała z przewagą czerni
dziś coraz więcej w niej barw i dobrych chwil poupychanych między wieszakami
codziennie powtarzam sobie jak mantrę
ja to mam szczęście a ono się uśmiecha

10 komentarzy:

  1. dobrze mieć w garści takie dni, prawda?

    riv.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uśmiech mi wcisnęłaś na usta. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. żeby można się było ubrać w nastrój jak kolor...i tak łatwo jak kolor go wybrać:)i już się zastanawiam jak by wyglądał nastrój hm.. amarantowy?albo indygo?
    dobrej nocy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja tam wierzę, w moc kolorów. Dzień dobry, Gałązko:)

      Usuń
  4. Lubię, jak piszesz takie rzeczy :)
    Ale lubię też, może nawet bardziej, kiedy prozujesz :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ano, z rymów to ja umim ino częstochowskie;)

    OdpowiedzUsuń

Jesteś.To wystarczy.

I tak

 Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...