Czai się. Ma wilgotne dłonie, które w geście udawanego współczucia przykłada mi do czoła, policzków, ust. Zachłannie zlizuję krople. Moje ciało woła o wodę. Chwilami odpuszcza,a wtedy na nowo wierzę, że życie jest ładne. W tych rzadkich chwilach próbuję ogarnąć rzeczy wokół siebie. W tych małych chwilach, gdy go nie ma, pochylam się nad psem, który od wczoraj zachowuje się dziwnie, a w zasadzie wcale się nie zachowuje-leży tak jakby uszło z niego powietrze. Boję się, że to kleszcze.
Czai się, stale na posterunku leciutkim kłuciem przypomina, że jest. Kulę się w łóżku wiedząc, że nie odpuści. Najgorsze są noce. Szarpane, rozdarte na kawałki, jakby ich nie było wcale. Łapię w lustrze zmęczenie, a ono osiada mi na powiekach coraz ciężej. W takie noce dałabym się zapakować do szpitalnego łóżka. Ale potem nadchodzi dzień-trzeba zrobić synowi śniadanie, zagadać do psa. A potem gdy jestem już sama, pozwalam sobie na łzy. Nie ocieram ich , płyną w dół niezatrzymywane. I nie ma w nich ukojenia. Czasem zapadam w coś jak sen. 20 minut zbawiennego niewstawania. Teraz tez się czai. On wie, że noc to jego pora. Ból.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
Przytulam Kaśko :)
OdpowiedzUsuńI ja ściskam serdecznie..
OdpowiedzUsuńKaśko, życie bywa ładne, a nawet piękne(Twoje też). Pies zdążył się już na tyle związać z Tobą, że wyczuwa, że z jego panią nie jest najlepiej (stąd jego osowiałość). Znam niechcianego winowajcę odpowiadającego za te noce ;- ) Syn to dzielny facet, trzeba dać mu szansę zrobienia samodzielnej kanapki. Łzy... niech płyną, dopływ moich wzbogaci dopływ jakiejś tam rzeczki. Ból..., dasz radę dzielna kobieto, jutro BĘDZIE lepiej, przecież wiesz, buziaków pięć.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Kasiu. Przytulam i zabieram do siebie choć cząstkę tego co się czai...daj mi.
OdpowiedzUsuńCo do psa - zgadzam się z Helą.Twoje cierpienie czuje i dlatego jest taki.
Przytulam ciepło :-**
OdpowiedzUsuńA mówią, że jak boli to znaczy, że człowiek żyje. Głupie ludzie... ;)
OdpowiedzUsuńKasiu, a nie da się zrobić nic, żeby nie bolało? Musi boleć, zanim przestanie? Bo przecież przestanie...?
o, jak mi się kapryśnie zalogowało. ;) To ja pisałam, i-Taka. :)
OdpowiedzUsuńbyłem czytałem nie będę się wymądrzał
OdpowiedzUsuńuściski Kasiu
Rafał
Ból, samotność i łzy. Fatalna mieszanka. Noce zawsze były, są i będą najgorsze.
OdpowiedzUsuńMogę Cię ciumknąć na lepsze spanie i mniejsze bólu odczuwanie?
ech, nawet o bólu potrafisz pisać tak, że dech zapiera...
OdpowiedzUsuńNiech będzie lepiej, niech będzie lżej...ściskam i moooocno pozdrawiam :)