Wirus czy zatrucie, o ironio, weselnym tortem?
Kisiel zamiast kawy.
Po cichu umieram.
Od 4.30 odmierzam czas liczbą kroków tam i z powrotem.
Oby przeżyć te 6 godzin.
Hospicjum poczeka.
*Lubię dawną Urszulę. Luz-blues, byle do wieczora...
Wyglądam jak siedem nieszczęść, które nigdy nie słyszały o siódmym niebie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
...nawet cierpienia prozaiczne bardzo potrafisz ubrać w poezję.......podziw i szacunek......
OdpowiedzUsuńMaju, dziękuję:))dziś już duuużo lepiej:))
OdpowiedzUsuń