na końcach palców zakwitły mi truskawki
wyrwana ze sklepowego świata mrówka
zdziwiona spaceruje brzegiem salaterki
*w tym roku moje upodobanie dla truskawek mnie samą przeraża
syn mówi:
pewnie już tonę zjadłaś
trochę przesadza, ale tylko trochę
i jeszcze: przypomniała i się moja babcia Melania,
która mawiała:
śpij spij , ile chcesz , przyjdzie taki czas ,
gdy nie będziesz mogła spać
przełożyłam to teraz na truskawki
...
czasem mi jej brakuje...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
TRYSKAWKI
OdpowiedzUsuńwolę maliny:) zdecydowanie!!!
zawsze
Maliny lubię prosto z krzaka...zdecydowanie.
OdpowiedzUsuńa ja, bo
OdpowiedzUsuńdzieciństwo, bo Mama, taka jaką kochałem,
bo Babcia zawsze taka sama
bo kobiety
bo Balladyna
bo moje przeszłe diety
bo zmarła matka chrzestna Mamy ze swoją plantacją
bo takie moje..........
Pięknie, ile Ciebie w tych słowach...:)
OdpowiedzUsuńja też wolę maliny, a w tym roku na truskawki patrzeć nie mogę. ale to dlatego, że truskawki w mieście są takie umęczone i uduszone, truskawki powinno się jeść z krzaka, lekko przykurzone piaskiem ;))
OdpowiedzUsuńa tak serio- im mmniej lubię zycie, tym mniej lubię truskawki ;)
A ze mną coś dziwnego się zieje, Joasiu...Kiedyś truskawki te sklepowe musiały być śliczne.Teraz nawet te mniej śliczne kupuję i pochłaniam...czasem się boję,,,mam w głowie durne scenariusze...sio, jakieś czarnowidztwo mi się włącza
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ta, którą mniej życie ostatnio uśmiecha;)
takiej mrówce to dobrze hi hi
OdpowiedzUsuńHahahh, rozbawiłes mnie Rafale:)))
OdpowiedzUsuń...truskawki uwielbiam...malin nie lubię....bo budzą kiepaskie wspomnienia sprzed stu lat......a że tonami...to dobrze Kasiu....ładujesz akumulatorki...
OdpowiedzUsuń..a mnie boli,że nie brakuje mi...bo nigdy nie znałam...nie miałam...:)...
Jeżyny. Moje ulubione, już jesienne. Jeszcze smakują latem przypominając słodyczą słońce, ale lekko kwaśny smak woła z ust: "jesień", "jesień"... Owoce z pogranicza... Jakże się przy nich wspomina... Owce, które miały moje smaki w nosie i lecą gdzieś na Otryt, a ja z kolczastych krzaków wołam za nimi, jak za ludźmi: Stójcie! Czekajcie! Nie stanęły, nie czekały. Cały dzień goniłem je po górach, bardziej podobny do jeża, niż człowieka. Ponoć było mnie słychać aż nad Sanem. Rychu żartował strasząc turystów, że miś przed zimą ryczy :D
OdpowiedzUsuńsię "wzruszłem" i rozpisałem. Przepraszam. Idę zakwitać truskawki do sklepu:)
Czy ja muszę wklepywać swój link w okienku, żeby pozostać tercybiadesem? Nie lubię tego...
Maju, przytulam, zatem truskawkowo...arbuzowo mija mi wieczór:))
OdpowiedzUsuńTercybiadesie pasałes owce?:D Ja chce Cię takiego;))poczytać. A to ten Rychu od Bieszczad...cudnie...
A co do wpisywania, możesz nie wpisywać wtedy pozosyaniem anonimem, tylko podpis dasz pod komentarzem, jako jego czesc, jak w liście;)
parę lat się znamy, a ty mi Słodka dopiero teraz mówisz, że mnie chcesz???
OdpowiedzUsuńjuż tam nic, przemilczę to "poczytać", istotniejsze, że "takiego"!
Idę się zaraz wysmarować baranim tłuszczem:))
Dlaczego baranim tłuszczem?
OdpowiedzUsuńBo ja tak cichutko mówiłam;)