Ściga mnie niewyspanie. Przeciąga się we mnie tak około 21.00 i każe pokontemplować sufit. Z tego kontemplowania wychodzą sny czasem pokraczne, a czasem zwyczajnie zgrabne - takie na pociechę nowego dnia.
M., dziś we śnie była zima i rozbiłam Twój samochód.
A o tym zgrabnym śnie nie opowiem, by nie zapeszyć. Chucham na niego, a srebrne drobinki opowiadają, że przecież będzie dobrze, bo tak miało być,tak było zapowiedziane. Uśmiecham się w kubek pełen rozpuszczalnej, lekko ciepłej kawy (czy tylko dla mnie kawa stygnie niespodziewanie?).
Za moimi plecami kuchenne okno opowiada niespieszną środę i chmury, które przyszły niewiadomoskąd, choć o 6 rano świat był pełen słońca.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
a u mnie kosiarki od rana chcą zdążyć przed deszczem...
OdpowiedzUsuńUśmiech poranny, znad letniej (a jakże!) kawy. :)
U mnie popadało i życie lżej się toczy-zmyty kurz, brud, sukienki marzą o podniebnych lotach:))
OdpowiedzUsuńZimowy, śnieżny sen w maju- czy może być coś piękniejszego? A może to nie był śnieg tylko płatki kwiatów kasztanowca. Lubię sny pociechy nowego dnia.
OdpowiedzUsuńuściski :)
Pociechy nowego dnia stawiają dzień na nogi:))
OdpowiedzUsuń