manieryczna poetka przygląda się niedzieli
szeroko otwarte oczy chłoną świat
który oszalał
w drodze do poniedziałku
bezimienny anioł wyręcza poetkę w czuwaniu
natenczas poetka wsypuje do dzieży razową mąkę
i na zakwasie szykuje przyszłe śniadania
być może uda jej się uwieść przyjezdnego
który nie ma imienia
nazywa go tak choć już tyle czasu mieszka za zakrętem
gdy przechodzi obok jej domu
końcami palców lekko trąca rondo wysłużonej fedory
a ona lekko uśmiecha się zza firanki
jakby mógł ją zobaczyć
wietrznymi wieczorami gdy ciemność zawodzi w kominie
poetka myśli że mogłaby go pokochać
(trzeba poukładać archiwa)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
Poetko ! Cudnie jest !
OdpowiedzUsuńPoetki ! Cudnie jest !
OdpowiedzUsuńPoetko ! Cudnie jest !
OdpowiedzUsuń