piątek, 15 marca 2019

Fedora

manieryczna poetka przygląda się niedzieli
szeroko otwarte oczy chłoną świat
który oszalał
w drodze do poniedziałku
bezimienny anioł wyręcza poetkę w czuwaniu
natenczas poetka wsypuje do dzieży razową mąkę
i na zakwasie szykuje przyszłe śniadania
być może uda jej się uwieść przyjezdnego
który nie ma imienia
nazywa go tak choć już tyle czasu mieszka za zakrętem
gdy przechodzi obok jej domu
końcami palców lekko trąca rondo wysłużonej fedory
a ona lekko uśmiecha się zza firanki
jakby mógł ją zobaczyć
wietrznymi wieczorami gdy ciemność zawodzi w kominie
poetka myśli że mogłaby go pokochać

(trzeba poukładać archiwa)

3 komentarze:

Jesteś.To wystarczy.

I tak

 Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...