Nocą po cichu wróciła zima. Miejscami śnieg sięga powyżej kostki. Dzieciaki się cieszą - za chwilę zaczną się ferie.
Ostatnie dni tego semestru wypruwają ze mnie resztki energii. Nafaszerowana antybiotykiem gonię radę za radą, zespół za zespołem. Do domu wracam około osiemnastej i nie mam siły na nic poza pozycją horyzontalną i Kindle w ręce. Nawet czytanie idzie mi opornie - ok. 22.00 Morfeusz jest skutecznie kuszący i niewidzialne nici ciągną mnie do sypialni.
Nie, nie narzekam - reporterski duch każe odnotować codzienność i temperaturę ciut poniżej zera (dobrze, że kupiłam kalosze, znowu będzie mnóstwo wody).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
Mówisz powyżej kostki? Jest nadzieja na biegówki czy płynie?
OdpowiedzUsuńPo polach da się pobiegać, ale myślę, że już zapowiada się zapowiedź płynięcia...
UsuńNiechże ta zima się zdecyduje!
UsuńNiech! :D
Usuń