mieszam godziny
pilnie warząc to co niezbędne
poukładanie, uważność, cichy szept nad ranem
jestem wszystkim i niczym
kwitnącymi ziemniakami
tytoniem w kolano
czasem ciężko popycham bramy życia
uwalniam to, co konieczne
jestem jak śluzowa pachnąca jeziorną wodą
oczekiwaniem i kwaśnymi jabłkami
dziko rosnącymi tuż nad kanałem
czasem gdy oglądam kwitnace pola lawendy
uwodzę siebie Prowansją
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
Ja także warzę godziny pilnie mieszając to co zbędne z tym co poukładane. I tak jak Ty, słysząc szept nad ranem uwodzi mnie myśl o polach lawendy i dzikich jabłoniach przy drodze prowadzącej do nich.
OdpowiedzUsuńozdrawiam czule :)
Zygmunt G.
Zygmuncie, jakże miło być ozdrowioną czule. Macham czule.
UsuńK.