Niedziela cała w słońcu, zielonych witkach, w świątkach przywoływanych, by czas toczył się łaskawie.
Dziś mój syn zaproponował sąsiadce, który z pretensjami wykrzykiwała przez domofon, parasol.
Tak, to sama od złowieszczenia, pamiętacie? A parasol miał ją uchronić przed kroplami wody, która kapała dwa piętra w dół. Moja wina-napoiłam wiciokrzew i różę balkonową, a one nie były tak spragnione jak mi się wydawało.
Czasem się zastanawiam, czy we wszystkich ludziach drzemie starość, która wykrzywia się do świata?
A jeśli tak to mam nadzieję, że trzeba czegoś więcej niż kropel wody, by ją obudzić.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
U niektórych i młodość się wykrzywia.
OdpowiedzUsuńFakt! Jednak cieszę sie, że dziś to nie ja musiłam jej wysluchiwać;)
UsuńO widzisz jakie dobre serduszko ma syn ;)
OdpowiedzUsuń:D
UsuńKurcze, faceci jakoś podchodzą do tego mniej emocjonalnie. Syn poleciał w miasto i pewnie już o tym zapomniał, a ja ciągle mam w głowie tę sąsiadkę, choć nie słyszałam dziś ani słowa od niej.
Doskonale Cię rozumiem
UsuńCzasem też chciałabym umieć tak zdystansować się do tego wszystkiego. Ale wiem, że mi to się za cholerę nie uda.