Oswajanie niepełnosprawności. Oto jak nazwałabym tę książkę, która zawładnęła moim popołudniem. To "Tato, gdzie jedziemy?". Czasem, gdy pracuję wybucham gromkim śmiechem, bo czasami M, czy S, rozkładają mnie na łopatki swoim nieprzewidywalnym zachowaniem. Czasem za ten śmiech się strofuję, bo przecież M. i S. są niepełnosprawni intelektualnie. Mocno niepełnosprawni. Autor książki, ojciec dwóch niepełnosprawnych chłopców, która pozwala na śmiech i jednocześnie gorzką zadumę, rozgrzeszył mnie z niestosowności mego śmiechu.
"Thomas i Mathieu rosną. Mają po jedenaście i trzynaście lat.Przyszło mi do głowy, że kiedyś będą mieli zarost, trzeba będzie ich golić. Wyobraziłem sobie ich z brodami.
Pomyślałem, że gdy dorosną podaruję każdemu dużą zakrzywioną brzytwę. Potem zamkniemy ich w łazience i niech sami sobie radzą z brzytwami. Kiedy ze środka nie będzie dobiegał żaden dźwięk, weźmiemy szmatę i pójdziemy posprzątać łazienkę.
Opowiedziałem to żonie dla żartu"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
Tez tak mam, że czytam żeby jeszcze bardziej oswoić to z czym spotykam się w pracy. Nie znałam tej książki, dzięki za podpowiedź :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam styczniowo :)