Moje Andrzejki miały brązowe oczy.
Nie piwne, a brązowe.
Czasem igrał w nich śmiech,
częściej dorosłość zadawała poważne pytania i nie było miejsca na poetyckie rewolty.
Moje Andrzejki, gdzieś u schyłku lata zginając kolana podarowały mi przyszłość, której nie mogłam wziąć.
Moje Andrzejki zawsze pachną mieloną kawą i leciutko łódką kołyszą w rytm pasji tego,
z którym ni to, ni śmo tylko wspomnienia.
Moje Andrzejki mają brązowe oczy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
Tęsknisz?
OdpowiedzUsuńNiee, czasem welon wspomnień mnie okrywa. Dobrych wspomnień. Te kolekcjonuję. :))
UsuńTeż tak się staram i na ogół mi wychodzi :)
Usuńchoć nie zawsze :)
Czy u Ciebie też wisielczo wieje??
Julio wieje okrutnie, Może nam zimę przywieje. Na balkonie zawieszony butelkowy karmnik dla sikorek kołysze się jak szalony:))
UsuńJa tam bym wolała żeby wiosnę przywiało :)
UsuńWidziałam dziś bazie :))))
Przyroda szaleje. Bo mimo wiatru jest ciepło jak na tę porę roku, U mnie za oknem plus 5:))
UsuńTo chyba tak jest, że czas wygładza nam historię... :)
OdpowiedzUsuńPewnie coś w tym jest Itako, że czerń traci głębię, a coraz bardziej rzucają się w oczy pastele...To dobrze, że tak jest, bo ja bym zwariowała kumulując w sobie czerń.
Usuńserdeczności:)
I ja, i ja... :)
Usuń