czwartek, 11 lipca 2013

Terapia z niebycia

Na parę dni pakuję się. Zrobię sobie lato pod namiotem. Sprawdzę, co słychać nad orlewskim opuścikiem (tak tu nazywają spust); przypomnę sobie malachitowy kolor Serw; pospaceruję z kijkami; poganiam psa. Złapię na pewno kilka wschodów nad śluzą, a najważniejsze -  poopowiadam siebie sobie samej. Taka terapia z niebycia. Czas poukładania zaczyna się jutro. Jeszcze tylko spakować małą torbę.

4 komentarze:

  1. Ale jak to z niebycia?
    Z bycia bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M. , bo jakoś tak, nie żyłam ostatnio, jedynie oddychałam.

      Usuń
  2. Jeśli to niebycie na tym pomoście co powyżej
    to ja też chcę :)

    OdpowiedzUsuń

Jesteś.To wystarczy.

I tak

 Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...