Dziś jesień jest na wyciągniecie ręki. Nie tęsknię za upałami i podobnież już tego lata nie wrócą. Ołowiane chmury kotwiczą tuż nad moją głową. Na balkonie dziś zaślubiny słoneczników i mieczyków. Mariaż nowego ze starym, bo już za chwilę obudzą się małe ziarenka tuż pod nosem bujających, koralowych kielichów.
A wczoraj wieczorem mój syn mnie zaskoczył: Wiesz? Już chyba chcę do szkoły. O niebiosa! Jakaś rewolucja się szykuje, czy co?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
też tak mialam. od sierpnia to już czekanie na wrzesień jednak... :)
OdpowiedzUsuńItako, ale moje dziecię, nie należy do kochających szkołę. I to mnie tak zdziwiło:))
UsuńChłodne wieczory i poranki... a tęsknię za upałami... i w przeciwieństwie do Twego synka - nie tęsknię za rokiem szkolnym, mój pierworodny chyba też nie :)
OdpowiedzUsuńIdo, ja się przed sobą nie przyznaję, ale chyba gdzieś we mnie kiełkuje ta niecna myśl, że lubię wrzesień, ten nieśmiały początek szkoły i zaczynającą się niepostrzeżenie jesień:))
UsuńNo tak, życie składa się z czekania na lato i jojczenia, że tak szybko przemija ;)
OdpowiedzUsuńBez jojczenia czekanie traci na smaku;))
Usuń