Pisz. Niech spod palców codzienność śpiewa - w latarenkach topolowych liści; w mirabelkowych łypaniach z trawy; w zadyszce psa, co goni za pszczołą; w powolnym dreptaniu starszej pani wspartej na sękatej lasce. Tutaj tak łatwo trwonić fragmenty, z których zbudowano twoją historię. A ty kaszlesz zniecierpliwieniem, dłonie w mudry składasz i jesteś ponad bogami, którzy wynieśli cię na piedestał. I tylko nocą w znieruchomieniu dotyka się słabość: a jeśli katem będziesz? a jeśli królem?
Przykrywasz twarz poduszką i uczysz się oddychać ciężkim powietrzem na zbieg wszelkich okoliczności niezapowiedzianych.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
cudne!!!!
OdpowiedzUsuńMerci (dygnięcie)
Usuńde rien, en fait c'est a nous de te remercier:-)
UsuńMnie ta myśl często powstrzymuje przed pisaniem. Może to lęk przed odpowiedzialnością, a może świadomość, że nie dam rady oddychać takim dusznym powietrzem?
OdpowiedzUsuń