nagle budzę się i dzień wstaje
obok mnie spuszczając nogi
z lekko rozmazanym makijażem tłumaczy
że wtorek tak późno wyszedł
siedzimy obok siebie i bez słów
podajemy sobie z ust do ust
chichoczące metafory
spóźniony promyk harcuje na udach
nic się kończy i nic zaczyna
pomiędzy blednącym snem a brzegiem filiżanki
uczę się żyć na nowo
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
Nie da się żyć na nowo, życie jedno jest i basta.
OdpowiedzUsuńAle żyć z radością?
OdpowiedzUsuńWiesz, radość zależy od wielu czynników. Trudno opisywalnych. Jak jest, to się czuje.
OdpowiedzUsuńWtedy nie odczuwa się jej braku :)
A jak jej nie ma, człowiek blednie, Czarku:)
UsuńHeh, zawsze gdy czytam taki dobry wiersz to od razu mnie cholera strzela, że to nie ja go napisałem pierwszy
OdpowiedzUsuńSzczepciu, nie przesadzaj, ale nie powiem miło mi się zrobiło:)))
Usuń