niedziela, 1 lipca 2012
Balkonowy zawiadowca
Ziemia ogrzmiana. Można kłaść się na plażach, polegiwać na łąkach. Wakacje rozchodzą się zapachem poburzowego powietrza. Zliczam duszne godziny. Czekam, kiedy kolano przestanie mi dokuczać i znów będę zbierać kilometry. Póki co z balkonowego fotela odprawiam chmury płynące leniwie na Okuniowiec.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
Widzę, że balkon, to kawał Twojego życia. I balkon za ciasny, i noce za ciasne, i dni, i życie :)
OdpowiedzUsuńTak trzymaj! :)
Serdeczności.
Czarku, uwielbiam swój balkon z truskawkami w doniczkach, słonecznikami, które za chwilę zaczną kwitnąć, z lawendą, która konkuruje z petuniami o palmę pierwszeństwa. Lubię patrzeć siedząc na wygodnym fotelu jak passiflora pnie się do nieba idąc na wyścigi z powojnikami. A że kolano dokucza mi dość mocno tęsknie patrzę w stronę moich kijkowych górek, które widać z balkonu. Niech no tylko kolano odpocznie;)
OdpowiedzUsuńWiem Kasiu. Oby kolano nie było "syndromem kolana", ale w to, to ja nie wierzę :)
OdpowiedzUsuńCzarku, to znaczy?
OdpowiedzUsuńKolana bywają wredne. Pewien ortopeda powiedział mi: albo opercja, albo pani to polubi. To polubiłam...
OdpowiedzUsuń