Wakacje to ocean czasu, polne bukiety i palce pachnące poziomkami. Dzieciństwo nawlekane na cienkie trawy...
A póki co, środowy wieczór i pierwsze ugryzienie komara.
Po stole turla się gruba biedronka.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
Codzienność w Twoich rękach staje się poezją
OdpowiedzUsuńSzczepciu, ależ jesteś łaskawy:))
Usuń...niech Ci dzisiaj kwiat paproci zakwitnie Słodka :)...
OdpowiedzUsuńMajka
Maju, Tobie też:))) (no tak, to dziś wigilija )
UsuńDlaczego ona się turla a nie chodzi normalnie, ta biedronka? ;) Coś jej zrobiła? ;)
OdpowiedzUsuńBidulka spadła z polnego bukietu;)
UsuńMusi nóżki połamała ;)
UsuńKocie tak się nie robi czytelnikom, tak bez ostrzeżenia zamknąć blog na kłódkę?
UsuńA fe.
Niech się spełni!
OdpowiedzUsuńUważaj na Kupalnockę, bo niebezpieczna ona, oj oj ...
:)
Poziomkami lato się zaczyna(i ulewnym deszczem)...
OdpowiedzUsuńBiedronki gryzą! Albo spotkałam mutanta... :(
OdpowiedzUsuń