Całą noc podróżowałam pociągami. Tym razem nie zgubiłam bagażu-szukałam Zary, której zachciało się być "psem, który jeździł koleją". Wiedziałam, że wskoczyła do pociągu, widziałam ją wyglądającą zza szyby. Zanim przebiegłam wiaduktem na drugi peron, pociąg odjechał, a z nim Zara. A potem szukałam jej jeżdżąc całą noc i coraz więcej było we mnie smutku i pewności, że już jej nie zobaczę... Podniosłam komórkę, była 5.55, a za drzwiami piszczał pies. Uśmiechnęłam się. Pomyślałam, że nie warto już się kłaść: zrobiłam kawę, usiadłam przy stole w kuchni, rozłożyłam gazetę.Spojrzałam na ścianę. Wskazówki kuchennego zegara wskazywały: 5.04. I już wiedziałam, że moja komórka nie ma automatycznej zmiany czasu.
Teraz delektuję się godziną życia więcej. Mimo długiego weekendu, o siódmej muszę wyjść z domu. Tykanie zegara miesza się z chrapaniem Zary z korytarza.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
oj, dobrze się było obudzić.... :)
OdpowiedzUsuńI tak oddasz tę godzinę wiosną, z nawiązką, tzn. Zara będzie pewnie "psem, który lata samolotem", zawsze szybciej:-)
OdpowiedzUsuńItako, o tak.Odetchnęłam z ulgą:)
OdpowiedzUsuńCzarku, na wiosnę łatwiej się oddaje:)
kiedyś Ci ją zabiorę w podróż stopem ;)
OdpowiedzUsuńposzlajamy się i wrócimy.
riv.