Zagraj ze mną. Może pokój Radosze, godzina dwudziesta zero trzy. Tak ciepło brzmi:radosze. Jak radość otulenia się kołdrą, gdy za oknem minus dziewięć.
Powiadają, że wróbli coraz mnie, a przy kościółku gimnazjalnym pan ochronnym gestem z góry błogosławi świergolenie.
Przez dawne, cerkiewne okna kandelabry rzucają światło na bank ubrany w melonik.
Sacrum i profanum. Przedświąteczne krzątanie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
...u mnie wróbli już nie ma wcale :(:(:(.....rozpanoszone sroki zrobiły swoje niestety....a lubiłam świergolenie w moim starym jaśminie wieczorne bardzo.....za okrem leciutko przypudrowana szarość...:):)...i minus 4 ...:)....pozdrawiam przedświątecznie....
OdpowiedzUsuńDwa pik.
OdpowiedzUsuńMaju, słyszałam to już od niejednej osoby i zawsze mnie zadziwiaja harce grubelków(tak podobnież mówiłam gdy byłam mała) w moich stronach...Pozdrawiam ciepło:))
OdpowiedzUsuńAirborne, tak : pik, pik? Czy czarna dama?;)
Radość otulenia się kołdrą, to, najprawdziwsze nasze własne przenikające szczęściem doznania. Nikt nam nie daje, nikt nie pozbawi.
OdpowiedzUsuńZ czego skrzętnie korzystam , gdy czas ku temu sposobny:))
OdpowiedzUsuńW gwiazdkowym prezencie, znaleźć nową puchową kołdrę przeznaczenia. Czas ku temu sposobny.
OdpowiedzUsuńtak nakryć się
OdpowiedzUsuńkołdrą spełnienia
Ratunku, muszę COŚ zrobić z karpiami, sztuk trzy, które w dziwny sposób ułożyły się na wodzie ( córa mówi, że do rana nie dożyją, chyba ma rację...). O rany...
OdpowiedzUsuńHelu, a chciałaś je rano wypuścić do stawu?:D Buziaki
OdpowiedzUsuńNa ojczulka liczyłam, Kaśko - naśmiewaczko. Boniu dlaczego taka cisza wokół, wypuściłam wodę... Całus. Do łóżka marsz ! ( jak nie chcesz pomóc)
OdpowiedzUsuńHelu, wypuściłaś karpiuki?:D U mnie to by się nie udało-mama mówi, że na jeziorze lód. Młody łabędź, który zapewne nie nauczył się dobrze latać został na zimę i chodził po lodzie piszcząc... To się nazywa smutek.Zimno i daleko od bliskich.
OdpowiedzUsuńAleż mam refleksje nad ranem.
Zastanawiam się czy nie dać dziś Małemu wolne?
Chyba coś nas bierze...
Kasieńko, oszczędzę Ci szczegółów... Dokonałam mordu, ot co... Na drugi dzień nie mogłam przełknąć karpiuczka, a ja je tak lubiłam... Smutno mi czytać, że choroba wygrywa z Wami...
OdpowiedzUsuń