pod moim oknem rozsiadł się październik
przysuwam nos do szyby i nie mam odwagi otworzyć okna
trzy piętra w dół
pani w jasnej sukience przekonuje mnie
że ciepły wiatr ją pieści
z urywków się składam
na przekór snom w których jestem pełna
jak pełny może być tylko księżyc
gdy zazdrosnym okiem podgląda kochanków
kiedyś byłam łagodna
teraz przyglądam się moim palcom
spod których spłoszona młodość ucieka
a pan mi mówi
jak ładnie sie pani starzeje
lustro jak wykrzyknik oddaje mnie zwielokrotnioną krzykiem
kładę płasko dłonie na chłodnej srebrnej tafli
przez ramię ciekawski księżyc zagląda mi w oczy
* a teraz śpiewam z Edytą:
" jak nie tracąc głowy, własne serce jeść? "
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I tak
Znikam. Tylko czasem mi żal słów niezapisanych, uśmiechów niepochwyconych. A już za chwilę wielkanocne alleluja. Tymczasem okna straszą. A ...
-
nijak jestem opasana słowem coraz trudniej lirycznieć
-
Dziś miałam dużo czasu. Czytałam tutaj. Uroczyście rezygnuję z uczestnictwa w Konkursie na Blog Roku. Jakie licho mnie podkusiło?
-
Anioł stróż wcale nie chodzi za tobą na palcach Szykuje miejsca na zatłoczonych parkingach W kieszeniach starych płaszczy garść monet ukryw...
trochę smutno, ale pięknie
OdpowiedzUsuń:) miło mi.
OdpowiedzUsuńzostawiam srebrzystoś i drgnienie powiek...
OdpowiedzUsuńJeszcze w podróży?
OdpowiedzUsuńwracam 26go czerwca:-)
OdpowiedzUsuńAleż Ci pięknie:)
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuń